środa, 5 czerwca 2013

List do Córki - z cyklu: "Kosmokącik dziecięcy"


                                Kochana Córeczko,


                                Ledwie ci Słonko i kwiatka narysowałem,
                                ledwie pióro od kwiatka oderwałem,
                                już płatki kwiatek zaciera z uciechy,
                                już Słonko przebiera promykami w siódmym niebie:
                                — Piszesz list do Natalii?
                                Mamy kilka słów dla ciebie!
                       
                                Lecz, co to? Ptaszek wyleciał spod stalówki,
                                spoziera co robię, wdzięcznie przechyla główki:
                                — Ćwir, list do Natalii piszesz? 
                                Bez pozdrowień od nas nie poleci on przecie!
                                My — ptaki, ptaszyska, ptaszęta —
                                bractwo nasze ptasie całe,
                                od rana do zmierzchu,
                                od zorzy do mroku,
                                codziennie, dzieńwdziennie ciągle śpiewamy:
                                — My dzieci bardzo kochamy!

                                Spojrzała na ptaka zza okna topola,
                                wygięła się, wyciągnęła, gałązką w szybę skrobnęła:
                                — Wy — ptasi śpiew,
                                a my — drzewa — mądrość naszą i piękno dajemy.
                                W nas się odbija piękno pór roku,
                                w nas dzieci zawsze znajdują ostoję:
                                korzenie nasze solidnie w ziemi zagłębione
                                dają siłę pniowi, co wznosi się ku niebu,
                                pień zaś rozrasta się w tęgie konary,
                                by przyjmować od słońca jego hojne dary.
                                I co wieczór szumem liści wam kołysankę śpiewamy:
                                — My dzieci bardzo kochamy!

                               — A kwiaty?
                               Jakżeż dzieci cieszą się naszymi kolorami,
                                zapachami, przeróżnymi kształtami.
                                I nasze prześliczne kwiatów kobierce
                                też mówią barwą i woniami
                                (na całej ziemi takimi samymi językami):
                                — My dzieci bardzo kochamy!

                                Wezwany tym wzmagającym się śpiewem królestw natury śnieg,
                                co kłębił się za oknami gęstymi tumany,
                                ogarnął nas wszystkich w swe gwieździste płatki:
                                — Ja — co tkam dla Matki Ziemi co zimę kożuch zimowy,
                                co słyszę bicie jej serca i oddech miarowy,
                                co widzę jak dokłada starań, by każdy rok był nowy,
                                ile cierpliwości ma dla wszystkich bez wyjątku,
                                co na jej grzbiecie uczą się kosmicznego porządku —
                                mówić  wam nie muszę, sami dobrze wiecie,
                                jak bardzo Matka Ziemia kocha każde swe dziecię!

                                I gdy ten zgodny chór wzbijał się w przestworza,
                                z radości mocniej zabiło serce Kosmosu 
                                a gwiazdy i Słońce
                                to tak się rozmigotały, tak się rozświeciły
                                a przepiękną tęczę do chóru dołączyły
                                i się weseliły, weseliły, weseliły...

                                Bo gdy dzieci radują się, bawią i cieszą,
                                to świat cały cieszy się i jest pełen wesela
                                a nawet chmury się rozchmurzają,
                                nawet deszcz — śmiejąc się — załzawione oczy przeciera
                                (i tydzień jest przekonany, że każdy dzień — to niedziela).

                                A morał tej bajeczki córeczko jest taki:
                                Wszystko jest możliwe i wszystko się zdarza,
                                nade wszystko zaś to, że Natalia ma tatę — pisarza!


                                                                                                  List do córki, Paryż, 12.02.91