...................
Miałem w
swoim życiu okazję uczestniczyć (jako słuchacz) w przesłuchaniach konkursów
Chopina, Paderewskiego, Wieniawskiego, Rubinsteina, gdzie zaobserwowałem rzecz
zdumiewającą: ludzie młodzi, którzy nie
ukończyli jeszcze dwudziestego roku życia, czasami nawet szesnastolatkowie,
grali z maestrią i dojrzałością, która dawniej była przywilejem wieku
dojrzałego. A jeśli się zdarzała
wcześniej, to stanowiła niesłychany wyjątek. Mówiło się wtedy o niezwykłych
talentach, geniuszach, cudownych dzieciach. Najwyraźniej w dzisiejszych czasach
te genialne cechy przestały być przywilejem nielicznych – można je zaobserwować
u całych rzeszy młodych ludzi. I to nie tylko w sztuce - także w dziedzinie
interpersonalnej, w matematyce, technologii itd. Rodzące się obecnie dzieci są fenomenalnie
utalentowane, błyskotliwe, inteligentne, niezwykle twórcze, a ich sposób myślenia
jest nad wyraz nowatorski (są też przez to nie lada wyzwaniem dla rodziców i
przestarzałych systemów edukacji).
Widzę w tych młodych ludziach potwierdzenie ostatnich badań
antropologów i genetyków. Z badań ekip Johna Hawksa i Henry Harpendinga wynika
(rezultaty publikowane na łamach tygodnika: Proceedings of the National Academy
of Sciences), że przez ostatnie 5000 - 10000 lat zmiany genetyczne u człowieka
(tzw. selekcja pozytywna) zachodziły w tempie sto razy szybszym niż w
jakimkolwiek innym okresie ludzkiej ewolucji. Człowiek dzisiejszy zasadniczo
się różni pod względem genetycznym od człowieka sprzed tysiąca czy dwóch tysięcy
lat.
Z jednej strony mamy więc niekwestionowane ewolucyjne
przyspieszenie, które znajduje swoje potwierdzenie w ewolucji ludzkiego materiału
genetycznego. Z drugiej strony zaś, z
niedawnych odkryć nauki wiadomo również, że nasze emocje i myśli są ściśle sprzężone
z naszą genetyką (odsyłam zainteresowanych do książki „Pole” oraz do prac
Institute of HeartMath). Innymi słowy, poprzez nasze emocje i przekonania wpływamy
na nasze DNA. Ta - o kapitalnym znaczeniu - informacja uświadamia nam, że
możemy wpływać na tempo naszej ewolucji, stać się jej współuczestnikami i:
ko-ewoluować. Nawiązując zaś do tematu tego wpisu: w naszych rękach spoczywa
odpowiedzialność za rozwój naszego geniuszu.
Interesujące
w tym kontekście będzie przytoczenie eksperymentu, w którym grupę
dzieci (w badaniach wstępnych stwierdzono u nich zupełnie przeciętny poziom
inteligencji) podzielono w sposób przypadkowy na dwie równe podgrupy. Jedną
przydzielono nauczycielowi, któremu powiedziano, że dzieci są utalentowane,
drugą zaś przydzielono nauczycielowi, którego poinformowano, iż dzieci uczą się
raczej powoli.
Po roku ponownie przebadano dzieci pod kątem poziomu inteligencji. Jak można się było spodziewać - większość
uczniów w grupie, która została określona jako utalentowana wypadła
zdecydowanie lepiej niż poprzednio, natomiast dzieci w grupie określonej jako
powolna wypadły gorzej.
Wniosek z tego taki, że przekonania nauczycieli na temat uczniów
wpłynęły na wyniki dzieci, na ich możliwości rozwoju i nauki. Słowem:
przekonania nauczycieli, wychowawców, rodziców, bliskich na temat talentów i
możliwości dzieci wpływają albo na rozwój albo też na tłumienie ich potencjału.
Przypisuje
się Einsteinowi następujące słowa: „Każdy jest geniuszem. Lecz jeśli oceniamy
rybę, po jej umiejętnościach wspinaczki po drzewie, całe życie będzie myślała,
że jest głupia”.
To jego stwierdzenie
mogłoby być humorystyczną ilustracją do tych rozważań. Przy okazji: i ono
wskazuje na fundamentalną rolę przekonań.
Z
powyższych informacji wyłaniają się ciekawe możliwości zastosowań praktycznych.
Możemy przecież wspaniałomyślnie i nieustająco dostrzegać w sobie i w innych ową
iskrę geniuszu! Zakłada to rzecz jasna radykalne zerwanie ze starymi
przyzwyczajeniami, co nie każdemu w smak. (Niektórzy musieliby zapewne sięgnąć po najgłębsze zasoby własnego geniuszu, by
zdobyć się na takie spojrzenie :) Taka oświecona postawa stanowiłaby żyzny grunt dla rozwoju naszego ludzkiego potencjału. Byłaby też formą podania ręki procesowi ewolucyjnemu - współpracą z tym, co i tak się
dzieje.
Kończę
słowami z Małego Księcia: "Dobrze
widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"